point-s-polska-chce-na-gielde

Aktualności 16.05.2007 Point-S Polska chce na giełdę

Z Jerzym Kamińskim, prezesem „Point S Polska” rozmawia Sławomir Górzyński.

Point S logo

Niedawno przedstawiciele pańskiej sieci obradowali w Szczyrku nad zmianami, jakie zachodzą w „point S”. Proszę przedstawić najważniejsze sprawy jakie poruszaliście w trakcie tej narady?

Spotykamy się w roku kilkakrotnie. Ustaliliśmy, że obrady odbywać się mają w różnych miejscach kraju. Kiedyś nasze zgromadzenia odbywały się tylko w siedzibie spółki, dlatego do statutu wpisaliśmy kilkadziesiąt atrakcyjnych miejscowości w Polsce, aby w nich mogły mieć miejsce walne zgromadzenia. Na ostatnim spotkaliśmy się w Szczyrku. Dyskutowaliśmy m.in. o zmianach w umowie spółki. Niektóre punkty zostały dostosowane do zmieniających się potrzeb rynku. Rozmawialiśmy także o przygotowaniach naszej sieci do wejścia na warszawską Giełdę Papierów Wartościowych. Myślimy o przygotowaniu pakietu emisyjnego dla całej firmy „Point S Polska”. Zamierzamy też przekształcić „Point S Polska” ze spółki z o.o. w akcyjną. Jednak uzależnione to jest od deklaracji większości obecnych członków sieci.

Z jakim odzewem udziałowców spotkał się ów pomysł? Czy są chętni do tworzenia spółki akcyjnej i wejścia na GPW?

Zainteresowanie było duże, ale i doza niepewności także. Wyrażano też obawy jakie czekałyby spółkę do momentu zaistnienia na parkiecie. Niemniej jednak w indywidualnych rozmowach z niektórymi członkami sieci uzyskiwałem zapewnienia, iż zainteresowanie tym pomysłem jest duże. Przekonało mnie to, że warto pójść w tym kierunku. Uważam, iż w przyszłym roku na wiosnę powinniśmy być już spółką giełdową.

Wejście na giełdę z jednej strony daje możliwość pozyskania kapitału na dalszy rozwój firmy. Z drugiej, jest to utrata pewnej części suwerenności, szczególnie w zakresie informowania GPW i akcjonariuszy o wynikach uzyskiwanych i działaniach podejmowanych przez spółkę. Czy właśnie tego nie obawiają się członkowie „Point S”?

W jawności działamy cały czas. Grupa jest na tyle skonsolidowana, że nie mamy przed sobą wielkich tajemnic. Badanie bilansu w wielu firmach będących udziałowcami „point S” jest czymś normalnym. Mamy wspólny program IT i chyba nikt z nas nie ma obaw o to, że utraci niezależność. Tego typu obawy mogą mieć inwestorzy. Raczej chodzi o to, że żaden z nas nie będzie już właścicielem swojej firmy, tylko odpowiedniego pakietu akcji w „Point S Polska” SA. Nim dojdziemy do tego, zostanie przeprowadzony audyt finansowy przez niezależną firmę. Z każdym z nas zostanie uzgodniona wielkość pakietu. Jest kilka etapów przygotowujących firmę do wejścia na giełdę. Do pewnego etapu idziemy razem. Potem – jeśli zdecydowana większość nie wyrazi ochoty na giełdowy debiut – zobaczymy co dalej. Jednak jestem optymistą. Jeśli nie wierzyłbym w odniesienie sukcesu, w ogóle nie zawracałbym sobie tym głowy.

Zmieniła się nazwa Waszej spółki. Czy wpłynie to również na przekształcenia organizacyjne, co z europejską siecią „point S”?

Zmiany te nastąpiły jesienią zeszłego roku. Powołano nową spółkę o nazwie „point S Development” z siedzibą w Lionie Francja. Tym samym uległa likwidacji spółka „point S International” z sidzibą w Darmstadt Niemcy. Doszło do tego z powodów organizacyjnych, a nie, np. finansowych. Doszliśmy do wniosku, że rynek w Europie zmienił się na tyle, że ta organizacja przestała mieć ekonomiczne uzasadnienie. Poszczególne kraje należące do „point S International” wyraziły potrzebę innej formy zrzeszenia, znacznie mniej kosztotwórczej. Opinie były podzielone, jednak ostatecznie prawie wszyscy członkowie organizacji doszli do wniosku, że nowa formuła będzie lepsza. Na razie do „pSD” nie przystąpili tylko Austriacy, którzy nie mogą dogadać się ze sobą. Obecnie do „pSD” należą: Francja, Hiszpania, Włochy, Polska, Węgry, Dania i Niemcy i Czechy i Rosja. Być może w najbliższej przyszłości Skandynawowie i kraje bałtyckie. Teraz przyszedł czas na podpisanie umów z partnerami flotowymi, koncernami produkującymi opony. Już zawarliśmy porozumienie z Michelin, Bridgestonem i Jokohamą, trwają rozmowy z firmą Goodyea, Continental i Pirelli. Dodam, iż obecnie mamy trochę inną strukturę niż w „point S International”. Tamtą strukturę znałem z racji tego, że przez dwa lata pełniłem obowiązki przewodniczącego rady nadzorczej. W tej nowej sieci jestem tylko członkiem rady nadzorczej. Na początku maja we Włoszech będziemy ustalać wszystkie ramy organizacyjne. Zostaną powołane nowe władze – zarząd, rada nadzorcza i rada krajów. Będzie to na pewno struktura tańsza od poprzedniej i sprawniej funkcjonująca. Większy nacisk położymy na marketing krajowy a nie ogólnoeuropejski. Wiadomo, że każdy rynek ma specyficzne warunki, więc nie można tego samego szablonu przykładać, np. do Polski i do Francji czy Włoch. Obecnie główny nacisk kładziemy na dobrą wizualizację i promocję nowego logo sieci.

Ile posiadacie punktów (serwisów) w europejskiej sieci „point S”, a ile w Polsce?

Obecnie mamy około 1600 serwisów należących do udziałowców sieci. W Polsce natomiast posiadamy 89 serwisów będących własnością udziałowców oraz około 550 działających na zasadzie umów franczyzingowych, które także będą wizualizowane po nowemu. Dążymy natomiast do tego, aby mieć 150 serwisów własnych i 600 franczyzingowych. W naszej sieci chcemy dystrybuować własne oraz tzw. ekskluzywne marki. Dotąd sprzedawaliśmy opony Winerstar i Summerstar z logo Point-S oraz akumulatory point S produkowane dla naszej sieci przez Centre i akumulatory Silwer produkowane przez Jenoxa.. Natomiast od niedawna jesteśmy wyłącznym dystrybutorem na Polskę opon amerykańskiej firmy Cooper.

Point S wykaz serwisów
Mapa przedstawiająca rozmieszczenie serwisów Point S. 

Dotąd sprzedaż hurtowa i detaliczna w przypadku Waszej sieci działały równolegle. Czy jednym z założeń nowej struktury jest odchodzenie od hurtu na rzecz sprzedaży detalicznej?

Takie odejście jest widoczne w wielu firmach, również w Sowkamie. Zdecydowanie wzrosła sprzedaż detaliczna. Stosunek detalu do hurtu wynosi obecnie jak 60 do 40. Myślę, że taki kierunek obierze cała organizacja „point S”. Sprzedaż hurtowa będzie tylko w zakresie kontaktów z firmami objętymi umowami franczyzingowymi. Będziemy hurtowniami tylko dla własnej sieci. Na razie jednak niektórzy koledzy jeszcze sprzedają hurtowo do punktów pozasieciowych. Generalnie zwracamy się w kierunku szybkich napraw obejmujących nie tylko koła czy wymianę akumulatorów.

Jak przekonujecie do siebie nowych udziałowców. Czy właściciele niezależnych serwisów dają się namówić do przystępowania do Waszej sieci?

Są dwie grupy pozyskiwania serwisów do point S. Pierwszą stanowią mocni kapitałowo kandydaci, których chcielibyśmy pozyskać. Prowadzimy rozmowy z kilkoma mocnymi firmami. W ostatnich tygodniach przekonaliśmy do naszej sieci trzech kolejnych udziałowców, w tym dwóch dużych. Są to firmy Krakus z Krakowa i Stan-Gum z Opola. W czerwcu lub na początku lipca zamykamy listę kandydatów na udziałowców. Krok ten związany jest z naszymi przygotowaniami do wejścia na giełdę. Tym samym osiągniemy potencjał, który mógłby zapewnić całej sieci normalne funkcjonowanie.

A w tej chwili jakim potencjałem sprzedażowym dysponujecie? Ile opon rocznie „przepuszczacie” przez swoją sieć?

Ten potencjał z roku na rok wzrasta. W 2006 sprzedaliśmy około 1,3 mln nowych opon osobowych. Mamy dosyć duży potencjał opon ciężarowych oraz rolniczych. Poza tym dzięki pozyskaniu Coopera zwiększymy nasz udział w sprzedaży opon 4x4. W tej chwili jest to satysfakcjonujące. Po wejściu na giełdę będziemy chcieli rozwijać się jeszcze szybciej, ponieważ oprócz pieniędzy udziałowców „point S”, pozyskamy kapitał od inwestorów. Przynajmniej na to liczymy. Drugą możliwością poszerzenia klienteli jest zdobywanie małych serwisów i firm w ramach umów franczyzingowych, którym dajemy możliwość handlu ekskluzywną marką opon i akumulatorów. Na tego typu produktach uzyskują oni znacznie wyższą marżę, niż na wyrobach ogólnie dostępnych. Po to są prywatne brandy, po to się je sprzedaje w sieci, aby na nich więcej zarabiać.

Jakie kryteria muszą spełniać kandydaci, którym zaproponujecie przystąpienie do Waszej sieci?

Trzeba przede wszystkim handlować oponami i akumulatorami. Muszą to być serwisy, bowiem same hurtownie nie mają tutaj racji bytu. Liczy się ponadto potencjał sprzedażowy, a nie wielkość firmy. Serwis musi sprzedawać rocznie przynajmniej 8 tys. opon. Musi być to ktoś czujący potrzebę działania w grupie, kto nie boi się niezależnej sieci. Większość właścicieli serwisów zna się osobiście, mimo, że jest to kilkaset osób. Wiemy kogo chcemy mieć w naszych szeregach, a kogo nie. Prowadzimy rozmowy z niektórymi udziałowcami POP. Nie wszyscy stamtąd chcą być tak blisko z Michalin. Tak jak powiedziałem na przełomie czerwca-lipca zamykamy listę.

Patrząc perspektywicznie czy istnieje taka możliwość, że funkcjonujące obecnie niezależne sieci połączą się lub przejmą udziały tworząc jeszcze większy organizm?

Owszem takie rozmowy trwają, jednak na pewno nie będziemy się łączyć z siecią zależną od producentów. Jeżeli jakaś niezależna sieć ma wizję wspólnej przyszłości z nami, jesteśmy w stanie się połączyć. W dobie globalizacji, olbrzymiego europejskiego rynku, może to być jedyna możliwość na przetrwanie. Jesteśmy w trakcie rozmów z jedną z europejskich sieci serwisowych, która zaczyna działać również na rynku polskim. Być może będzie to bardzo interesujący alians.

Jaki wpływ na działalność całej sieci mają tak duże podmioty jak np. Sowkam?

Każdy udziałowiec ma wpływ na kierunek działania sieci. Idee i cele zostały postawione w momencie powstania naszej organizacji. Obecnie wszyscy je realizujemy. Myślę tutaj o wspólnym marketingu, wizualizacji serwisów, programie IT, wprowadzeniu prywatnych marek, handlu markami ekskluzywnymi, szkoleniach dla właścicieli i pracowników serwisów należących do sieci w bardzo szerokim zakresie, nawet z zagadnień psychologii pracy. Te szkolenia przeprowadzamy we współpracy z koncernami oponiarskimi, ale też niezależnie od nich. Wpływ na kierunek funkcjonowania może mieć każdy, kto ma dobry pomysł, kto zrobił coś ciekawego w swojej firmie i chce się tym podzielić z resztą udziałowców. Pomysłów jest dużo, tylko jeszcze trzeba mieć determinację i siłę, aby wdrażać je w życie. Tworzymy nowy program flotowy. Jest już silna ekipa, która się zajmie tym zagadnieniem. Wykorzystujemy także doświadczenia i know how kolegów z Zachodu. Jesteśmy postrzegani przez nich bardzo pozytywnie, doceniają nasze inicjatywy i wkład jaki wnosimy w rozwój sieci. Polska w tej grupie się liczy.

Działalność serwisów spod znaku „point S” będzie się nadal opierać tylko na sprzedaży opon. Czy w rachubę wchodzą naprawy typu fast fit, które bardzo intensywnie wprowadzają sieci firmowe typu Premio, First Stop, czy Driver Polska?

Zdecydowanie tak. Mamy podpisane umowy o zasięgu europejskim z producentami części, akcesoriów i wyposażenia. Na pewno będziemy wprowadzać do naszych serwisów dodatkowe usługi. Mamy świadomość, że długie okresy pomiędzy sezonami trzeba wypełnić dodatkowymi zajęciami. Firmy muszą zarabiać. Są u nas serwisy, które wykonują naprawy mechaniczne, elektryczne, a czasami blacharskie i lakiernicze. Mamy być najlepsi w oponach, ale nie gorsi w serwowaniu innych usług związanych z naprawami aut.

Wspomniał Pan o nowym, ciekawszym logo sieci. Jak ważną cechą każdej organizacji jest wizualizacja. Czy po zmianach w nazwie będziecie tworzyć nowy wizerunek sieci?

Tak naprawdę oprócz wizerunku logo nic się nie zmieni. Kolory zostaję te same – niebieski, seledynowy i biały. Mamy ambicję, aby z nowym logo zdobyć nowych klientów. W 2006 roku Point-S Polska zastał wyróżniony Srebrnym Laurem Klienta W plebiscycie zorganizowanym przez Gazetę Prawną. Uważam, iż mimo że rok 2006 był jednym z najlepszych dla naszej branży od wielu lat, ten powinien przynieść jeszcze lepsze wyniki. Do kraju wjechało przecież kilka milionów używanych aut. Ich właściciele zaczną niebawem wymieniać ogumienie. Dlatego szacuję, iż w 2007 roku sprzedaż opon na naszym rynku przekroczy 10 mln sztuk.

Dziękuję za rozmowę.